czwartek, 17 listopada 2011

wtorek, 15 listopada 2011

Cmentarzysko Zapomnianych Książek



"W Warszawie codziennie na śmietnik trafia około trzystu książek !!! Rocznie to aż 100 000 egzemplarzy !!! Dlaczego tak się dzieje w mieście, które walczy o miano Europejskiej Stolicy Kultury? Czy można te woluminy uratować?

Dużą cześć książek można by uratować, znaleźć im nowy dom gdyby zmienić model dystrybucji.- mówi Waldemar Szatanek warszawski antykwariusz - Tzn. dziś książka jest za tania lub za droga. A często jedno i drugie na raz . Paradoks? Pozornie. Otóż niektóre książki są bowiem za tanie by z ekonomicznego sensu opłacało się je trzymać na półkach w antykwariacie, mieć je w sprzedaży. Wynika to oczywiście z cen lokali w Warszawie, kosztów prowadzenia biznesu itp.
A za drogie ? Ludzi nie stać by je masowo kupowali. Tak przynajmniej twierdzą pytani: Dlaczego tak mało kupują książek?
Od lat antykwariusze, bibliotekarze zastanawiają się co robić . Lokale nie są bowiem z gumy i nie są w stanie pomieścić wszystkich książek które do nas trafiają. A jako przyjaciele książek nie możemy przecież spokojnie patrzeć jak lądują na śmietniku."

Regulamin

W Cmentarzysku nie kupujesz książek , stąd zabierasz książki by nie trafiły na makulaturę.

Płacisz przy wejściu , dostajesz za to torbę możesz dzięki niej wynieść tyle książek do niej zmieścisz.

Książki w Cmentarzysku są używane, w stanie różnym i może się zdarzyć że nie znajdziesz tylu książek ilu byś chciał. Zastanów się przed wejściem . Nie zwracamy za bilety nawet jeśli nic nie wybierzesz.

Cennik
- 30 zł - bilet normalny
- 25 zł - bilet ulgowy
(studencki, emerycki lub gdy przyniesiesz i zostawisz przynajmniej 10 książek)
- 5 zł - bilet dla Twojego znajomego , rodziny , przyjaciela - jeśli wybieracie do jednej torby

Poniedziałek - piątek :11.00 - 19.00
Sobota :11.00 - 14.00
Niedziela - nieczynne

Szadkowkiego 2A Warszawa Bemowo

niedziela, 13 listopada 2011

danie kolokwialne nr 3

Dzisiaj o kasztanie jadalnym (Castanea sativa), który jest jedną z najważniejszych roślin sadowniczych klimatu umiarkowanego. Należy do rodziny Bukowatych, po raz pierwszy został opisany w 1768, pochodzi z Kaukazu, uprawia się go też w Azji Mniejszej, Chinach, Japonii i basenie Morza Śródziemnego.
W okolicy Morza Śródziemnego jest zwykle pozostałością po Rzymianach, ponieważ był sadzony na granicach Imperium Rzymskiego (stąd jest w Niemieckich lasach, na Wyspach Brytyjskich i w południowej Słowacji)
Dorasta do 35 metrów wysokości, ma gęstą kulistą koronę, omszone młode pędy i brunatną spękaną korę. Charakterystyczne są błyszczące, ciemnozielone liście, w których na każdy nerw przypada jeden ząbek na brzegu (liścia) oraz owoce zamknięte z zielonej skorupie pokrytej gęsto ostrymi klapami. Ale zanim dojdzie do owoców - kwiaty męskie to długie, żółto-zielone "kotki"/"frędzle" podobne do tych leszczynowych, żeńskie natomiast są niepozorne ukryte w kątach liści (na tej samej roślinie co oznacza, że kasztan jest rozdzielnopłciowy, jednopienny) pojawiają się na przełomie czerwca i lipca, a owoce dojrzewają na przełomie października i listopada. Z powodu tego długiego okresu wegetacyjnego kasztany nawet jeśli zawiążą u nas (w Polsce) owoce to plonu nie wydadzą (ale rosną). W innych miejscach świata, tych z długim okresem wegetacyjnym, kolczata skorupa pęka na dojrzałych owocach trzema czterema klapami ukazując znajdujące się wewnątrz orzechy- przeważnie 2 lub 3, tylko w przypadku wyselekcjonowanych odmian 1.
Orzechy te są półokrągłe, z jednej strony spłaszczone, ciemne i błyszczące pokryte woskowatą skórką świetnie nadają się do przechowywania i transportu. Zawierają dużo skrobi (do 60%) i cukrów (20%), sporo witamin z grupy B, wit. C, PP, lecytyny fosforu i potasu. W basenie Morza Śródziemnego często ratowały ludzi od głodu, stanowiąc tanie i bogate źródło pożywienia.

Mogą być jadane na surowo, gotowane oraz bardzo popularne, pieczone lub prażone - w papierowej tutce, parzące w palce, na ulicy (głównie we Włoszech, ale w Polsce też widziałam - przy Cmentarzu Bródnowskim, na Wszystkich Świętych). Często też robi się z nich pasty, dżemy, pure oraz ... mąkę.
Z mąki robi się placki, zupy (np. rzymską "Polente" - prażony jęczmień, proso lub orkisz z mąką kasztanową, siemieniem lnianym, kolendrą i solą - pierwsza zupka instant, wystarczy zalać wodą) oraz nugat (mąka kasztanowa, karmel i miód).
Często gotuje się je również w cukrowym syropie, a następnie obsusza - otrzymuje się wtedy marrons glaces, które sprzedaje się w wytwornych bombonierkach*

Z pure kasztanowego można zrobić deser o wdzięcznej nazwie Mount Blanc (choć widziałam też wersję z monte bianco), który ja zrobiłam z przepisu Anny-Marii z Kuchanrni i choć ze szprycą cukierniczą nie lubimy się zbytnio (a beza się spiekła), to musiałam go zrobić. Oto efekt, ale wcześniej Mount Blanc w wersji Matki Natury (zdjęcie udostępnione ze zbiorów M. - jak wszystkie górskie)


Mount Blanc3 białka
160 g cukru
250 g kremu kasztanowego ( gotowego z puszki)
2-3 łyżki soku z cytryny
3-4 łyżki brandy (może być rum)
150 ml śmietany kremówki

Białka ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dosypywać stopniowo cukier i dalej ubijać aż do uzyskania gładkiej, sztywnej i lśniącej piany. Piekarnik rozgrzać do temperatury 140 stopni. Ubitą pianę przełożyć do szprycy lub rękawa cukierniczego. Na wyłożoną papierem do pieczenia blachę wyciskać spiralnie koła o średnicy ok. 5cm. Na obrzeżach koła wycisnąć małe kleksy (o średnicy 1 cm), które będą stanowiły "obramowanie" bezowej podstawy. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez ok. 50 minut. Po tym czasie wyłączyć piekarnik i trzymać w nim bezy do całkowitego wystudzenia.
Krem kasztanowy połączyć z sokiem z cytryny i alkoholem. Gotowy krem przełożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać spiralnie na bezową podstawę, tworząc lekko spiczasty wierzchołek.
Śmietanę ubić na sztywno i nakładać niewielki kleks na wierzch deseru.


*czy to nie ciekawe, że teraz wytworne i ekskluzywne są zazwyczaj dania wywodzące się z kuchni biedoty ?

piątek, 11 listopada 2011

dania kolokwialne nr 2

U mnie dziś na biało, kokosowo. I obiad i deser. Choć wstyd się przyznać to nie tylko robienie (tu jest sens, bo deser musi się min przez noc chłodzić w lodówce), ale i jedzenie zaczęłam od deseru, a teraz pisząc tego posta podjadam perłowo lśniący ryż na mleku kokosowym, o którym już pisałam tu.

Palma kokosowa (Cocos nucifera) należy do klasy jednoliściennych (tak jak trawy), więc nie jest drzewem. Nalezy do rodziny Arekowatych i jest jedynym gatunkiem rodzaju Kokos.
Ale dosyć o systematyce. Pochodzi z Południowo-wschodniej Azji i Północno- zachodniej Ameryki Południoiwej, ale dzięki orzechom bardzo dobre znoszącym długie podróże morskie (orzechy zdolne do kiełkowania znajduje się nawet u wybrzeży Norwegii !) rośnie wzdłuż wszystkich brzegów morskich w klimacie tropikalnym (lubi piaszczyste i słoneczne słone plaże).
Osiąga do 30 metrów wysokości, a pióropusze złożone z liści długich na 4 do 6 m i osiągających szerokość między pół a metrem kojarzy chyba każdy.
Owocem jest orzech skryty w zielonej okrywie i włóknistej brązowej skorupie. Choć może ważyć nawet 2,5 kg i jest wypełniony płynem nie tonie. A przeciętna palma rodzi 75 orzechów rocznie, choć na tym się jej dobrodziejstwa nie kończą.
Określają ją jako "Drzewo, które zaspakaja wszystkie potrzeby życia"
Na początek:
  • z liści w wielu regionach buduje się dachy, a nawet całe domy, a także płoty
  • drewno z kłodziny (to to co palma ma zamiast pnia) rzeźbi się i buduje - ponoć jest bardzo trwała
  • zarówno liście jak i kłodzinę można także jeść. Liście w postaci kapusty palmowej (wierzchołkowe, młode listki) jada się na surowo lub marynowane, a pąk szczytowy kłodziny zwany jest sercem plamy i uznawany jest za rarytas. Istnieją specjalne plantacje w które przypominają szkółkę drzew i w których utrzymuje się palmy z wieloma odrostami. Kiedy odrost ma ok 2-3 lat ścina się go, obiera z zewnętrznych twardych i łykowatych warstw, aż zostanie blady, gruby na 2-3 palce walec, delikatny w dotyku i smaku
  • z naciętego kwiatostany kokosa wypływa słodki sok, z którego wyrabia się wino palmowe
Owoc- orzech dla ułatwienia podzielę sobie na koprę (ta biała część, która zawiera ok 17% tłuszczu), płyn z wnętrza kokosa i skorupę
  • najbardziej oczywistym zastosowaniem jest zjedzenia kopry na surowo, wypicie płynu
  • koprę można wysuszyć i zetrzeć - bardzo popularne wiórki kokosowe
  • można ugotować
  • tartą koprę zalewa się gorącą wodą lub mlekiem otrzymując 3 "frakcje" : mleko kokosowe (bardziej tłuste niż płyn, który my uważamy za mleko kokosowe), śmietankę kokosową i masło czy olej
  • wytwarza się z niej kosmetyki (wygładzające i rozjaśniające)
  • alkohole (likiery np Malibu)
  • "zużyte" wytłoki (po wyciśnięciu, mleka, oleju śmietanki) stanowią cenną paszę dla zwierząt
  • zawierający cukry i sporo tłuszczy płyn zwany też mlekiem kokosowym również często służy w kuchni (napój chłodzący, galaretowate desery) czy kosmetyce, można go kupić w postaci zapuszkowanej
  • ponieważ płyn znajduje się w środku orzecha, bez kontaktu ze światem zewnętrznym jest antyseptyczny i w awaryjnych sytuacjach używa się go do nawodnienia jako kroplówki
  • im dojrzalszy orzech tym mniej w nim płynu (ale trzeba uważać, kupując orzech u nas i kierując się "chlupotaniem", ponieważ brak dzwięku może oznaczać, że owoc jest uszkodzony, płyn wyciekł i orzech może być zepsuty, najlepiej wybierać "średnio chlupoczące")
  • włókna na wierzchu skorupy służą do wyrobu lin, pakuł, pędzli szczotek, "dywanów" oraz jako substytut torfu
  • używane są również w dekoracji i florystyce, a także w ogrodnictwie (sciółka, sztuczne podłoże z włókna kokosowego)
  • łaski i skorupy z orzecha przetwarzane są na węgiel drzewny
  • korzenia służą do barwienia i jako lek na biegunkę
A tu dwa przykłady wykorzystania mleka kokosowego w kuchni (oba zrobiłam z połowy porcji, więc starczyła mi jedna puszka)

panna cotta kokosowa
( stąd jest przepis, )
bardzo kremowa w konsystencji i smaku, mało słodka, z delikatnym posmakiem kokosa, rozpływa się w ustach, doskonała z odrobiną syropu malinowego lub grenadiny
500 ml śmietany kremówki 36%
400 ml mleka kokosowego (1 puszka)
75 g drobnego cukru z prawdziwą wanilią
1 łyżka i 2 łyżeczki żelatyny w proszku


Żelatynę namoczyć w minimalnej ilości gorącej wody (około 2 - 3 łyżek). Wymieszać, by nie było grudek.
W garnuszku zagotować śmietanę kremówkę, mleko kokosowe, cukier, do połączenia. Zdjąć z palnika, odczekać chwilę, dodać żelatynę, wymieszać.Przelać do przygotowanych foremek-mogą być: ramekiny, silikonowe foremki na muffiny (moje ulubione),a nawet szklanki czy kieliszki. PO kompletnym wystudzeniu wstawić do lodówki na min 5 h najlepiej na całą noc

ryż kokosowy
300g ryżu basmati lub tajskiego
4 cebule cukrowe, lub szczypior z 4 cebul, pokrojony w krążki
2 łyżeczki nasion czarnuszki (Nigella damascena)
400 ml (1 puszka) mleka kokosowego
600 ml wrzątku
1 łyżeczka soli/ do smaku
sok z jednej cytryny/do smaku
łyżka oleju czosnkowego

rozgrzać olej w patelni lub woku, dorzucić szczypior i nasiona czarnuszki, podgrzewać przez około minutę mieszając. Dorzucić ryż i wymieszać tak by pokrył się warstewką oleju i dokładnie wymieszał w resztą zawartości. Mleko kokosowe wlać do menzurki i dopełnić wrzątkiem do litra. Zalać ryż kokosowym wrzątkiem i dodać soli. Wymieszać całość w garnku, przykryć pokrywką i gotować na wolnym ogniu około 15 minut od czasu do czasu mieszając. Wciągu tego czasu ryż powinien wchłonąć cały płyn i być gotowy do podania.

wtorek, 8 listopada 2011

pieczarka jest dobra na szybko

Ponieważ mój samochód dokonał ducha wracam ostatnio z mamą. Czekając na nią przeglądam kolorowe pisemka porozwalane po okolicy (za dużo bab tam pracuje). W ten właśnie sposób "naszłam" w październikowym wydaniu "Elle" przepis na grzanki z prawdziwkami, orzeszkami pinii i oliwą pietruszkową... mlask!
A ponieważ dziś obiadu nie było, to była okazja wypróbować.
Zaś ze względu na zawartość naszej lodówki przepis został zmodyfikowany do granic możliwości i pewnie sam już siebie nie przypomina, ale co tam. Podaję oryginalne składniki, a w nawiasach moje zamienniki

grzanki grzybowe:
8 kromek pieczywa
1/2 cebuli
200g świeżych prawdziwków (pieczarki)
40 g orzeszków piniowych
3 ziarenka jałowca (brak)
4 łyżki masła
ząbek czosnku
pęczek natki pietruszki (rukola)+szklanka oliwy z oliwek(bazyliowa)=oliwa pietruszkowa

Posiekaną natkę pietruszki z miksować z oliwą, odstawić. Orzeszki uprażyć na suchej patelni, utłuc jałowiec w moździerzu. Cebulę pokroić w drobną kostkę, grzyby w plasterki podsmażyć na maśle z jałowcem, posolić do smaku. Chleb stostować lub podsmażyć na kilku łyżkach oliwy, natrzeć ząbkiem czosnku, wyłożyć na nie grzyby, posypać całość orzeszkami piniowymi, pokropić oliwą pietruszkową (rukolowo-bazyliową) doprawić grubą solą i świeżo zmielonym pieprzem

(Nie)codzienne kanapki - zaproszenie

sobota, 5 listopada 2011

suprprise !


pies w balonikach i mrożony* tort dla wielbiciela nutelli

mrożony tort nutellowy
6 białek
szczypta soli
1 szklanka drobnego cukru
3/4 szklanki zmielonych, podpieczonych orzechów laskowych (bez skórki)
1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej

duży (670 g) słoik nutelli
szklanka śmietany kremówki

Białka ubić na sztywną pianę z solą, powoli dodawać cukru, mąkę ziemniaczaną a na koncu dodać orzechy i krótko wymieszać, wyłożyć na 3 wyrysowane na papierze do pieczenia koła (ok 22 cm) i piec przez 50 minut w temp 140*C (mnie jeden blat się spalił więc zastąpiłam dopieczonym na szybko zwykłym blatem bezowym). Kiedy blaty się wystudzą ubić śmietanę i po trochu dodawać do niej nutelli (ok 450-500 g; do smaku, bo masa wychodzi bardzo słodka). Przłozyć bezy masą i wstawić do zamrażarki na min 8 h. Podawać udekorowane posiekanymi lub tartymi orzechami, z minimalną ilością świeczek

uwagi:
1. przepis na blaty bezowe wzięłam stąd
2. blaty wychodzą bardzo płaściutkie (a może to tylko u mnie?) więc można podwoić ilość składników i zrobić 4 blaty
3. na zutylizowanie żółtek polecam bretońskie ciasteczka maślane z przepisu od Ani

*naprawdę był mrożony, ale 50 płonących, magicznych świeczek cokolwiek zdefasonowało wierzchnią warstwę...

wtorek, 1 listopada 2011

ucząc się do kolosa

z "Owoców świata" (tak mamy taki przedmiot) odgrzebuję stare przepisu związane z ...
Dzisiaj z mango. A bardziej dokładnie ...
Mango indyjskie (Mangifera indica) jest wiecznozielonym drzewem dorastającym do 30 m wysokości i żyjącym do 300 lat (!), niestety wrażliwym na mróz. Najstarsze wzmianki o nim pochodzą sprzed 4 tysięcy lat z Indii, gdzie nazywane jest "owocem bogów" (jak i wiele innych owoców, zależnie od tego gdzie się znajdziemy)
Uprawiane jest w Indiach, Birmie, Pakistanie, Ameryce Północnej i Meksyku (gdzie nawet jest uważane za owoc narodowy) Kwitnie raz do roku, a termin zależy od rejonu uprawy (w Indiach XII-III, w USA I-II); czas kwitnienia to 20-40 dni, a w kwiatostanie znajduje się od 5 do 7 tysięcy kwiatów.
Owocem jest spłaszczony pestkowiec (pestka to 40% masy), który już po 2 miesiącach od kwitnienia osiąga rozmiar handlowy, ale na zbiór poczekać trzeba jeszcze miesiąc lub dwa (V-VII). Można "sterować" terminem paląc pod drzewami ogniska z trawy i innych roślin.
Do transportu (więc na nasze stoły) zbiera się je jeszcze zielone, ale do bezpośredniego spożycia też przez pełnym dojrzeniem (kilka dni) ponieważ mają tendencję do opadania, a całkiem dobrze i łatwo dojrzewają w temperaturze pokojowej. Nie lubi natomiast niskich temperatur w 10*C przestaje dojrzewać i łatwo się psuje (więc nie nadaje się do długiego przechowywania - max 10 tyg.)
Skórka przybierająca barwy od zielonej przez żółto-pomarańczową do czerwonej (zwykle w obrębie jednego owocu [ flaga Meksyku]) choć jadalna jest twarda i zwykle zdejmowana. Żólto-pomarańczowy nitkowaty i słodki miąsz zawiera (w 100g)
82 g wody,
15,3 cukrów,
1,5 g błonnika,
tylko 0,5 g białka
190 mg potasu (to dużo),
34 mg wit. C,
18 mg magnezu,
1,2 mg wit. A

Pestki są stosowane na robaczyce, lub wyrabia się z nich masło, które razem z olejkiem wykorzystywane jest do produkcji kosmetyków do pielęgnacji włosów i skóry, ma właściwości zmiękczające, przeciwdziała starzeniu się skóry.
Może powodować jednak alergie (cały owoc) - puchną wargi, pojawia się wysypka

deser ryżowy z mango
(przepis znalazłam tu, ale ja nie mam nic przeciwko krowiemu mleku, więc radośnie go użyłam. I to chyba jedyna zmiana)
1 szklanki białego ryżu
3 szklanki mleka
1 szklanki wody
2 dojrzałe mango
3 łyżki margaryny
1/2 łyżeczki cynamonu
1-3 łyżki cukru

Do średniego garnka wlać wodę oraz mleko i doprowadzić do wrzenia (pilnować, by nie wykipiało!). Wsypać dokładnie opłukany ryż i gotować bez przykrycia 20 min, co chwilę mieszając.
W międzyczasie owoce pokroić w kostkę, a w rondelku rozpuścić margarynę, cukier i cynamon. Dodać owoce i potrzymać na ogniu kilka minut mieszając.
Połowę owoców z rondelka dodać do ugotowanego ryżu i wymieszać. Resztę mango nakładać na wierzch puddingu.