środa, 24 sierpnia 2011

drzem

Rodzice wyjechali i zabrali mi aparat. Z tego powodu nie bardzo mam się czym chwalić. Ani nie gotowałam za bardzo, bo dla jednej osoby nie warto (zresztą i tak siedziałam w sklepie i czytałam książki na bezczela), ani zdjęć nie posiadam, żeby udokumentować, ani nie ma się czym chwalić jak już zrobiłam.
No bo czym tu się chwalić jeśli do dżemu użyłam cukru żelującego i mrożonych owców ? I co z tego, że jest prościej i szybciej i wiśni drylować nie trzeba, jak mi wstyd...
Wstyd, wstydem, a dawno się tu nie odzywałam. Początkowo chciałam "się odezwać" opowiadaniem, na pisanie którego naszło mnie przez czytanie zbyt podobnych książek*, ale o dziwo trochę nad nim przemyśliwuje i pisze się długo. Koniec końców postanowiłam jednak napisać o "wstydliwym dżemie" czyli sposobach na przerobienie 5 kg ostatniego już w tym sezonie rabarbaru.

kwaśna marmelada
ok.
400 g wiśni bez pestek
200 g malin i truskawek
200 g czarnej porzeczki
4-6 sporych ogonków liściowych rabarbaru
szklanka cukru żelującego

Owoce zasypać cukrem i podgrzewać na małym ogniu do uzyskania miękkiej "zupy". Zupę ostudzić i zmiksować/zblendować, a następnie przecedzić przez sito/gazę celem pozbycia się wszelakich pestek. Uzyskany płyn podgrzewać na wolnym ogniu. Rabarbar umyć obrać, pokroić na drobne kawałki. Połowę rabarbaru dorzucić i podgrzewać aż zacznie się rozpadać, a następnie dodać drugą połowę. Teraz podgrzewac już króciutko, a następnie przełożyć do słoiczków (mnie wyszły 2 takie standardowe)

*kontynuacja "Zawodu wiedźmy" Olgi Gromyko (amatorsko tłumaczona z rosyjskiego, bo oficjalne wydanie będzie dopiero za parę miesięcy), "Odnaleźć swą drogę" Aleksandry Rudej i jeszcze "Maga niezależnego" Kiry Izmajłowej, a nawet "Szamankę od umarlaków" Martyny Raduchowskiej (jedyna Polka w tej ekipie)

wtorek, 9 sierpnia 2011

odmiana

ciągle grzyby i grzyby u mnie, więc dla odmiany: letni obiad. Chociaż nie zwiało mi włosów z głowy z zachwytu nad tym sosem, to sprawił, że obiad ma lekki, letni charakter z nutką orientu. Jak wakacje.

grillowany kurczak z bananowym sosem cioci Ewy*
duża podwójna pierś z kurczaka
1 banan
2-3 łyżki jogurtu naturalnego (lub 50:50 z majonezem)
łyżeczka curry
łyżeczka ziół prowansalskich lub innej mieszanki
oliwa z oliwek (u mnie bazyliowa)
sól, pieprz

Pierś natrzeć oliwą, posypać ziołami, posolić. Zgrillować (np. na patelni beztłuszczowej) w całości do uzyskania złotego koloru. Pociąć na plastry, ponownie zgrillować/ podsmażyć aż przestanie być różowa.
Banana rozgnieść za pomocą widelca na papkę, dodać jogurt i curry, ew. dosolić dopieprzyć.
Wyłożyć kurczaka na talerz, polać sosem, posypać mieszanką orzechów lub nasion do dekoracji. Sos jest również dobry do grillowanych warzyw, warzyw na parze, ryby

*strasznie długa nazwa, przeczytanie jej zajmuje prawie tyle czasu ile zrobienie

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

na zaś



Suszarka pełna ciasno upakowanych grzybowych plasterków. Na czasy mroczne i mroźne.
Bo nic nie rozgrzewa lepiej niż energożerna żarówka o żółtym świetle i talerz zupy z suszonych grzybów, z łazankami.

piątek, 5 sierpnia 2011

sezon leśny

domowa jagodzianka na śniadanie
retro* ryż z jagodami z tego przepisu
naleśniki z serem i jagodami
i fioletowe palce nie do domycia
A w sezonie grzybowym,
który właśnie się zaczyna
zamykając oczy widzę grzyby
podgrzybki, duże, małe, zmieniają się i rosną jak w kalejdoskopie
w sezonie grzybowym śni mi się grzybny kalejdoskop

z pierwszych kurek w tym sezonie zrobiłam tartaletki, kolejne lądowały w tarcie grzybowej, pierogach z dynią, marynowane w słoiczku...
i jeszcze będą, nie tylko kurki, ale i podgrzybki.
Zaczynają się !

tarta grzybowa
ok. 1/2 kg grzybów ( mogą być różne)
120 g sera z niebieską pleśnią
1 cebula
oliwa

100 g masła
150 g mąki
1 żółtko
szczypta soli
ew. łyżka albo dwie zimnej wody jeśli się nie chce kleić
sól pieprz

Grzyby umyć, wyczyścić, pokroić na małe kawałki. Na patelni lub woku podsmażyć drobno pokrojoną cebulę, dodać grzyby i podgrzewać na wolnym ogniu, od czasu do czasu mieszając. W międzyczasie zagnieć kruche ciasto, wylepić nim formę i podpiec w piekarniku w tem. 180*C do złotego koloru. Kiedy grzyby są już miękkie dodać pokrojony w drobną kostkę ser (zostawić ok 1/3). Wymieszać do całkowitego rozpuszczenia sera, doprawić, odparować jak najwięcej wody. Wyłożyć grzyby na podpieczony spód, posypać resztą sera i wstawić do piekarnika na ok 1/2 h

pierogi z dynią i kurkami
ciasto na pierogi np z tego przepisu**
250g sera mascarpone
300-500 g obranej, surowej dyni (ja użyłam dyni piżmowej [butternut squash])
120-150g kurek
1 cebula
oliwa z oliwek
sól pieprz, papryka, ew. gałka muszkatołowa

Dynię dokładnie wysmarować olejem, posypać solą pieprzem, wstawić do piekarnika nagrzanego do 200*C i piec do miękkości (można w tym momencie się powstrzymać i mieć świetne frytki, o niepowtarzalnym smaku, tylko trochę słodkawe). Odstawić upieczoną dynię do ostygnięcia, przygotować ciasto na pierogi. Podsmażyć cebulę, dodać kurki, podgrzewać aż będą miękkie. Dynię zmiksować, wymieszać z serem kurkami, doprawić i nakładać do pierogów (można na jakiś czas wstawić farsz do lodówki lub zamrażalnika, żeby nie był tak "mazisty"). Podawać z masłem ziołowym.* słowa "retro" i "vintage" są teraz bardzo na topie co mnie denerwuje, bo jak coś co jest staromodne może być jednocześnie modne?! I bardzo mnie złości jeśli moje przekonania i gusta wpisują się akurat w najnowsze trendy. W każdym razie autorka przepisu nazwała go właśnie tak, dlatego tego nie zmieniam
**Na tym przepisie się też wzorowałam

czwartek, 4 sierpnia 2011

lodowe olśnienie



dzisiaj miło być o czym innym
ale spóźniłam się na spotkanie z Weną Twórczą, bo byłam na lodach.
Nie byle jakich lodach, ale bardzo drogich, warzywnych lodach włoskich
w nowo otwartej lodziarni na Nowym Świecie.
Same w sobie, tak w wafelku jako deser nie były super. Ogórkowe były wręcz niedobre, marchewkowe, buraczkowe i paprykowe ok, ale bez fajerwerków.
Ale potem pomyślałam, że gdyby gałkę lodów paprykowych sparować z dobrze wysmażonym stekiem to byłoby mind-blowing, jak mówią Anglicy.
Tu widzę dla takich lodów przyszłość.
Lodziarnia Limoni
Nowy Świat 52
Warszawa

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

pół na pół

czyli robienie konserw ze słowiczych języczków - pół słowiczego języczka na pół konia :)
zdjęcie już z Warszawy*, a przepis jeszcze z Londynu.
wołowina w sosie cytrynowym
ok 400 g chudej wołowiny (steków)
3 cytryny
oliwa z oliwek bazyliowa**
łyżka mąki
kostka rosołowa lub 1/2 szklanki bulionu

Cytryny umyć, wyparzyć. Z 2 zetrzeć skórkę i podgrzać na patelni razem z oliwą. Wołowinę pokrojoną w plastry posolić, podsmażyć z obu stron, zalać sokiem cytrynowym wymieszanym z bulionem, gotować 20-30 minut. Łyżkę lub 1,5 oliwy podgrzać na osobnej patelence, wymieszać z mąką i dodać do mięsa pod koniec gotowania celem zagęszczenia sosu. Doprawić solą, pieprzem podawać z kuskusem, pokropionym i sosem i oliwą bazyliową (kuskus z sosem może być osobnym daniem, zwłaszcza po dodaniu rodzynek).


*fontanny między Wisłostradą, a starówką - odremontowane i ponoć nawet multimedialne
** można kupić, albo zalać oliwą zwykłą, posiekaną bazylię i odstawić na jakiś czas